Peru-Boliwia 2016 (.pdf) 1 file(s) 4,3 MB
Peru-Boliwia 2016 (.mobi) 1 file(s) 7,0 MB
Peru-Boliwia 2016 (.epub) 1 file(s) 0.01 KB
|
WSTĘP
ON
Może to zabrzmi dziwnie, ale w 2008 czułem, że kiedyś tam jeszcze wrócę. „Tam”, czyli do Ameryki Południowej, a konkretnie do Peru. Niby skąd mógłbym to wiedzieć..? W tym 2008 pierwszy raz w życiu odważyłem się na coś, o czym przez dekady tylko marzyłem. Ani nie mogłem wiedzieć, że uda mi się powtórzyć kiedykolwiek w życiu jeszcze taki wyczyn – polecieć drugi raz w Daleki Świat – ani tym bardziej, że uda mi się powrót dokładnie w to samo miejsce. A jednak pamiętam wyraźnie to wewnętrzne przekonanie, kiedy na lotnisku w Limie wchodziłem po schodkach do powrotnego samolotu. Pojawiło się wtedy we mnie: „ja tu jeszcze wrócę..”. Drugi moment, w którym moje serce wyrwało się i zakrzyknęło „ja jeszcze raz tam chcę!”, miał miejsce w 2013 w małej knajpce w Copan w Hondurasie. Trzeba wiedzieć w tym miejscu lektury, że jako młody chłopak dzięki zespołowi Varsovia Manta chłonąłem muzykę andyjską. Włóczyłem się w latach 80-tych za nimi, a to po warszawskiej starówce, a to po wszystkich koncertach, jakie organizowali w domach kultury. A więc w tym Copan jadłem sobie śniadanie, kiedy nagle ku mojemu zaskoczeniu – nie jest to bowiem muzyka popularna w tamtym regionie – z głośników wysączyły się dźwięki rodem z Andów. Magiczne charango, którego krótkie struny są wprawiane w ruch dłonią udającą skrzydło kolibra, śpiewny i łapiący za serce flet quena i antara – z dźwiękiem jak dmuchanie w szyjki butelek, w innym świecie zwana fletnią pana. Wszystko to w rytmie grzechotek z muszli – chajchas. Od tego wszystkiego razem – tak charakterystycznego – serce się wyrwało „do tych gór malowanych kolorem rozmaitem.. gdzie czarno-szary kondor i lama jak śnieg biała..” 😉
8 czerwca 2016 uruchamiam więc swoją ulubioną wyszukiwarkę połączeń lotniczych. Od wielu miesięcy przeczesuję codziennie expedia.com w poszukiwaniu biletu, który sobie wymyśliłem, tzn. lądowanie w Cuzco w Peru, a powrót z Santa Cruz w Boliwii. W 2016 pomysł na Peru jest taki: polecimy wprost do Cuzco, spędzimy tam tylko kilka dni, oglądając to, co najważniejsze w okolicy. Potem przejedziemy od razu do Boliwii. Z jednej strony oczywiście chcę jeszcze raz zobaczyć Cuzco, Sacsayhuaman, Pisac, Ollantaytambo, czy Machu Picchu i pokazać je koniecznie Kamili, ale z drugiej chcę ciągnąć jak najszybciej do Boliwii – w 2008 byłem w niej tylko przez jeden dzień oglądając ruiny Tiahuanaco. Takie bilety – lądowanie w A i powrót z B – z reguły są trochę droższe, ale w tym roku los jest wyjątkowo niełaskawy dla mnie. Normalnie już w lutym, czy w marcu bywam zaopatrzony w bilet na wrzesień-październik. Tym razem cena od początku 2016 sukcesywnie rośnie, co w połączeniu z utrzymującym się wysokim kursem dolara, czyni ją nieprzyzwoicie i nieosiągalnie wysoką.. Przy cenie 1200-coś-$ w czerwcu (z Madrytu, nie z Warszawy) zaczynam już myśleć nawet o zmianie trasy, kiedy.. przychodzi mi jeszcze do głowy spróbować, oprócz lotów ze zwyczajowego Madrytu, różnych innych „krzyżówek”: wylot z Paryża, powrót do Amsterdamu.. odwrotnie.. wylot z Londynu, powrót do Paryża.. i jeszcze na wszelki wypadek – bez jakiegoś specjalnego przekonania – bo Londyn nie bywa najtańszy – wylot i powrót do Londynu.. „London.. 10/08/2016.. Cuzco.. Santa Cruz.. 10/31/2016.. London..” J E S T !!! Nagle cena za taki bilet staje się niższa o całą 1/3 od tych dramatycznych 1200-coś-$! Promocja linii Avianca z Londynu – nigdy jeszcze nią nie leciałem. Długi lot na trasie Londyn-Bogota-Lima-Cuzco. W powrotnym łańcuszku lotnisk zamiast Cuzco – Santa Cruz. W tamtą stronę (nie licząc Warszawa – Londyn) jedyne 23,5 h w drodze, z powrotem – bagatela – 27,5 h. Ale czego się nie robi, żeby dotrzeć do Dalekiego Świata. Wpisuję więc dalej „Paweł Zalewski.. Male.. 06/12/1967.. Kamila Antonina Perkowska.. Female..”
Lecimy z Kamilą razem już trzeci raz w Daleki Świat. Można by zacytować żartobliwe „do trzech razy sztuka” 😉 Ale uchylając rąbka tajemnicy – z perspektywy zakończonej „Peru i Boliwia 2016” – mogę powiedzieć, że nic nie wskazuje na jakiś finał tego podróżniczego duetu. Przez te trzy wspólne wyjazdy w Daleki Świat ścieraliśmy się, iskrzyli i docierali. Każdy wyłuskał z tego dla siebie – mam nadzieję – jakiś dydaktyczny pierwiastek. Każdy coś zyskał.. I jest to nieustający proces.. Mało tego, oprócz duetu podróżniczego, zostaliśmy dodatkowo duetem pisarskim.
Dalej wprowadzam dane karty kredytowej „właściciel.. numer.. data ważności..”. Kiedy już kilka razy sprawdziłem, czy wszystkie dane zostały wprowadzone poprawnie, dochodzę do najbardziej emocjonującego momentu – wciskanie dużego żółtego klawisza „COMPLETE BOOKING”.. No dobrze, ostatni raz sprawdzam.. i w końcu naciskam go. Chwila prawdy – przejdzie płatność.. nie przejdzie.. (tfu, tfu). Po kilku ekscytujących sekundach: „Your reservation is booked and confirmed”. A więc znowu to się dzieje.. L E C I M Y..
ONA
Lecimy!
Tak, znów lecimy.. i znów razem piszemy.. Hurra!
Znów będziemy razem się zachwycać, każde na swój sposób, wzbogacać nawzajem swoimi spojrzeniami, obserwacjami.. i znów będziemy stawać oko w oko z trudnymi sytuacjami między nami..
Po pierwszej naszej wyprawie do Azji i drugiej – na moją prośbę – również do Azji kierunek nieazjatycki jest oczywisty.. Mówię Pawłowi, że polecę wszędzie, bo przecież prawie nigdzie jeszcze nie byłam, a każde miejsce w Dalekim Świecie wydaje się interesujące i woła. Zdaję się zupełnie na jego pomysł i plan.. Gdy słyszę Peru.. Machu Picchu.. ruiny Inków.. Cuzco.. aż nie mogę uwierzyć, że tam będę! Boliwia – OK, to kraj niespecjalnie mi znany nawet ze słyszenia.. Paweł opowiada, że jest tam mnóstwo ciekawych rzeczy, jezioro Titicaca, wielkie La Paz, największa solna pustynia świata i.. dżungla.. Planuje w niej nasz kilkudniowy pobyt.. O rety, miejsce w ogóle mnie nie pociąga, raczej przeraża i stresuje.. Ale Paweł tak się ekscytuje.. OK, nie mogę go tego pozbawić, zagryzę zęby i pojadę do dżungli, ale zrobię to tylko dla niego.
No i cieszę się, że będziemy w miejscach nieznanych nam obojgu..
Oswajam się z Dalekim Światem, z trudami podróży, z warunkami noclegowymi, z pakowaniem w niewielki plecak.. Przed każdą wyprawą cieszę się, ekscytuję i jednocześnie stresuję, czuję strach i niepewność.. każdy wyjazd jest pełen ogromnych wyzwań i przekraczania granic własnej strefy komfortu.. Przekroczenie tych granic daje niezwykłe, niepowtarzalne, bezcenne poczucie Wolności..
Ostatnie komentarze